Pobyt w Portofino i okolicach odpala człowiekowi wszystkie zmysły. Początkowo miałam problem z tym, jak zacząć ten wpis. Emocje po ostatnim weekendzie na liguryjskiej riwierze jeszcze do końca mi nie opadły. Może to kwestia długiego wyposzczenia od podróży? Może to moja owulacja? Nie mam pojęcia. Jedno jednak jest pewne – ta część regionu Ligurii nie potrzebuje absolutnie żadnego filtra!
Moja babcia mawiała, że małe jest piękne – sama była niskiego wzrostu. Takie właśnie jest Portofino: mikroskopijnej wielkości, przecudnej urody i obfitujące w zachwycające scenki obyczajowe. W gruncie rzeczy to meta mocno turystyczna i raczej nie ma mowy o ucieczkach poza szlak – no chyba, że przyjedziecie tu w odpowiednim terminie. Zresztą jak przyjedziecie poza to też będzie bosko.
Portofino – kiedy przyjechać?
Jestem zdania, że najlepiej jest podróżować poza sezonem, nieważne czy to Włochy, czy jakiś inny kraj. Italia w sierpniu to jest totalna sieczka i sama muszę w niej uczestniczyć, bo raczej wszystkie firmy w Mediolanie urządzają sobie w tym czasie (obowiązkowy) urlop.
Moim zdaniem Portofino w maju to wybór idealny. Abstrahując od sytuacji na świecie turystyka w tym okresie dopiero się rozpędza. Słońce już podpieka, ale robi to tak subtelnie, że człowiek może spacerować wzdłuż wybrzeża unikając zadyszki od wysokich temperatur. Wietrzyk muska, powietrze smakuje solą, a na niebie klara! Aura w maju jest naprawdę idealna. W sumie dopiero wieczorem dochodzi się do wniosku, że dziura ozonowa wciąż się powiększa dlatego warto pamiętać o tym kuźwa kremie do opalania. Aja!
Portofino – jak dojechać?
Można pociągiem. Z Mediolanu do Portofino jest bardzo blisko – to raptem 2 godziny podróży. Może warto zrobić combo i zaliczyć Mediolan wraz z nadmorskim wypadem właśnie do Portofino? Jeśli jedziecie samochodem, to bardzo gorąco polecam zaparkować się w innym miasteczku, dalej czyniąc kroki, o których piszę niżej. Nie ma sensu przepłacać za parking, jeśli można zrobić to taniej z większą dawką wrażeń. Ja parkowałam na Autoparco Riviera przy via Favale 46 w Santa Margherita Ligure.
Co warto robić w Portofino?
1. Przejdź się od punktu A do punktu B
Naprawdę nie wyobrażam sobie inaczej zwiedzać Ligurii, jak właśnie uskuteczniając długie spacery blisko morza. Niektóre odległości między miasteczkami to spory trening, ale wierzcie mi, że widoki i wrażenia są tego warte. W razie czego zawsze można podjechać autobusem albo zafundować sobie krótszy dystans.
Do Portofino szłam dobrą godzinę, czyli jakieś ponad 5 km wprost z Santa Margherita Ligure – to kolejna mieścina na riwierze, o której Wam napiszę. Ale po kolei.
Nie ma nic lepszego od obserwowania po drodze tych wszystkich małych plażyczek, ludzi sączących drinki na tarasach zawieszonych nad morską tonią, czy mknących wypucowanych kabrioletów. Opaleni południowym słońcem właściciele willi, nieco arogancko spacerują po balkonie posiadłości, szczerząc zęby w hollywoodzkim uśmiechu. Wymieńcie lub nie kilka uprzejmości chwaląc dorobek i życzcie sobie lub nie miłego dnia.
W drodze do Portofino jest taki odcinek zwany Passeggiata dei Baci (Spacer Pocałunków), zaczynający się zaraz po przejściu uroczej mieścinki Paraggi. Jak sama nazwa wskazuje przejście to polecam zakochanym – najlepiej we dwoje. To bardzo fajna zacieniona ścieżka wśród liguryjskiej natury (w maju rośnie tu pełno dzikiego czosnku), wyłaniająca spomiędzy drzew tylko fragmenty tych rajskich widoków. To jest naprawdę intensywne przeżycie, warte krótkich przystanków na wszystkie ochy i achy. Z przyzwyczajenia zrobiłam zdjęciom lekką edycję światła, ale wierzcie mi – taka jest rzeczywistość tej okolicy.
2. Obserwuj ludzi
Gdy nacieszycie oczy naturą, wiszącymi domami i lazurem morza, przyjdzie czas na wejście do miasteczka i obserwacje sytuacji społecznej. Do Portofino zagląda Giorgio Armani, był tu chyba kiedyś Elton John i pewnie jeszcze sporo innych znanych twarzy. Niby jest tu tylko port, kilka krzyżujących się ze sobą uliczek, barów i knajpek, a jednak na rogu można zajrzeć do butiku Diora, czy kilku maleńkich galerii sztuki z właścicielkami siedzącymi przed wejściem. Nota bene te właśnie właścicielki pokazują sobie nawzajem nowy nabytek z obecnego tu sklepu Louisa Vuittona.
Stylówa ubierania jest dowolna – trochę tak, jak w Mediolanie. Można wpaść tu na totalnym luzie, wyposażyć się w kapelusik od historycznego Borsalino, czy spacerować po nierównym bruku w wysokich szpilach. Zasady noszenia się są takie jak pory jedzenia, które wbrew włoskim ramom sprowadzają się do jedzenia ostryg zapijanych szampanem o 15 po południu. Serio, jest miło.
3. Przekonaj się czym są Regate di Primavera
Maj to także moment wiosennych regat (Regate di Primavera) w Portofino. Pierwsze miały miejsce dokładnie w 1980 roku, a ich corocznym organizatorem jest między innymi Yacht Club Italiano. Ja się na tym nie znam, ale fajnie jest sobie popatrzeć na zacumowane wodnej uciechy cacuszka różnej maści i zafiksowanych na punkcie tej imprezy ludzi. Wszyscy zgromadzeni znają się najprawdopodobniej od pierwszej edycji zawodów.
4. Obejrzyj te wszystkie zabytki, których mnie nie chciało się oglądać
Jak wspomniałam, w Portofino warto przejść się tymi wszystkimi uliczkami. Dla tych najbardziej zachłannych pięknych widoków jest także opcja podejścia do latarni morskiej, zamku Brown, czy małej plaży. Osobiście? Miałam już tak wymieszane po ponad 5 km spacerowania, że totalnie odpuściłam . Nie wiem dlaczego, ale jakoś tak wizja aperitivo na mięciutkich kanapach ze szklanką aperola wielkości wiadra kusiło mnie bardziej od kolejnego zdobywania szczytów. W La Gritta dają kilka miseczek wypchanych zakąskami i do tego serwują świetne krewetki z nutką kolendry i soku z limonki. Ach…! Jakby co to prześlijcie mi jakąś fotę z latarni.
5. Wróć do domu łódką
Bardzo polecam Wam to rozwiązanie choćby z uwagi na fakt, że fajnie jest zobaczyć Portofino z poziomu wody. Popołudniowe słońce jeszcze dodatkowo podkręca kolory miasteczka, a światło odbijające się od morskiej tafli dodaje magicznej aury. Ostatnie battello do Santa Margherita Ligure odpływa o godzinie 18 – macie zatem idealny czas na leniwe aperitivo w otoczeniu tych wszystkich pięknych ludzi i widoków. Ponadto battello pływa również do innych lokalizacji. Niżej podaję linki.
Battello – link do wszystkich informacji odnośnie godzin po angielsku i po włosku (kliknij link) oraz cen (kliknij tutaj)
A teraz chodźcie, tylko asekurujcie szczenę w razie upadku:
Rozmarzeni? Ja też.
Dominika
Fajny wpis? Nie bądź żyła – udostępnij! Moje zdjęcia chyba są tego warte?
Brak komentarzy