To już nie te czasy kiedy człowiek na dźwięk pytania ,,Co robisz na Sylwestra?” dostaje tiku nerwowego prawej powieki, w obawie, że nie będzie miał co ze sobą zrobić w ostatni wieczór roku. Nie muszą mi nawet płacić, bardzo chętnie zostanę w domu i przytulę pilota z kciukiem wbitym w program pierwszy. To się nazywa święty spokój i ponoć jaki Sylwester taki cały rok, a spokój zawsze i przede wszystkim.
W drugiej i trzeciej opcji jest też biesiadowanie u kogoś, kto zechce udostępnić swoje 4 kąty (pod warunkiem, że nie rozmyśli się o poranku 31 grudnia) albo po prostu zawsze można wziąć udział w imprezie z kompletnie przypadkowymi ludźmi. Np. w górskim schronisku na 2040m n.p.m., gdzie można spotkać wszystko i wszystkich.
1. Młoda generacja – zastrzyk świeżej energii
On ma na imię Kevin, a ona to Jasmin. Pochodzą z teraźniejszości świeżego testosteronu i estrogenu. Ale czekaj, Kevin to ten sam w domu, więc piszę się przez ,,v” tak po amerykańsku czy raczej przez ,,w”? Nie wiem, ale ważne żeby uważać co się chłopakowi serwuje do jedzenia tego wieczoru, bo od ryby puchną mu usta, nie wspominając już o nietolerancji laktozy i glutenu. To chyba proste – zabijesz biedaka i to jeszcze w ostatni dzień roku. Najgorzej! Jej imienia natomiast kompletnie nie ogarniam, brzmi tak jakby – luksusowo? Po pierwszej serii kurtuazyjnych pytań i uprzejmości liczysz, że się dzieciaki trochę rozkręcą. Jakieś winko, jakieś drineczki. Miło tak pogawędzić z młodym pokoleniem. Świeża krew i czegoś nowego możesz się dowiedzieć. Po 20 minutach zarzucania młodych pytaniami, które pani od polskiego oceniłabym jako otwarte, mgła zażenowania lawirująca nad stołem nabiera takiej gęstości, że jezusiu dajmy już im odpocząć i wyciągnijmy smartfona – wtedy to dopiero następuje nieoczekiwany zwrot akcji. Oczy dzieci nabierają blasku, a ich oddech staje się bardziej regularny. Mgła zażenowania nieco się rozrzedza, poskromiona smartfonowym światłem mocy. Mażąc wspólnie ekran paluchem, możecie pooglądać i pokomentować obrazki, a oprócz tego dzieje się coś jeszcze – nareszcie pada pierwsze pytanie w twoją stronę!
2. Wilki na tropie samicy
Już od wejścia dają znać o sobie całej sali. Zanim tu przybyli dobrze przestudiowali, która Lacosta zostawia łechcącą jajniki smużkę zapachu, a która marka koszul najlepiej opina bica. Leje się alko, lecimy w ten balet. Dziś w ostatnią noc roku będzie się działo. Bez dupeczek się nie wraca! Schemat jak zawsze ten sam: obadać teren-znaleźć ofiarę-przejść do ataku-zdobyć. Plan idealny – gdyby jeszcze tu tylko jakieś dupy były. Ta zajęta, tamta zajęta, ta ze znajomymi (ale jest szansa, że po kilku głębszych może pójść gładko), ah no i jeszcze tamta z mężem. Heloł?! Czy jest na sali stół 4 chętnych? Prawdziwy wilk jednak się nie poddaje. Tak na dłuższą metę, ta piosenkarka na scenie wcale nie taka zła. Kosz. A może podbijmy do tej, co to już po 3 głębszych. Kosz. Kumpela? Kosz. Kumpela, kumpeli. Kosz. To może wróćmy do piosenkarki. Kosz. Hej dziewczynko ile Ty masz lat? 18? To już pełnoletnia jesteś, możemy pogadać, bo ja już tak bardzo zdesperowany jestem! Tak, ale najpierw pogadasz z jej starym. Gong. Światełko w tunelu, siedzą 3 przy stole, totalnie same. Dobrze, że vodka connecting people, bo teraz to czuje, że rymuje. English? Kurwa. Szast-prast i czar prysł. Wiesz co stary, dziś wieczorem widzę cię trochę w innym świetle – na przykład w świetle świec?
3. Wujek Marian z żoną Haliną albo i bez
Jak już masz tak dobrze jak Marian, to pewnie się dogadacie bowiem Marian to prawdziwy gawędziarz. Literek przyjemnie wjechał, ale historie nabierają rozpędu już przy pierwszym maluchu. Bo to były czasy, kiedy nie było nic, a ludzie inaczej sobie radzili. Z Marianem możesz pogadać o tym jak robić interesy i w co najlepiej inwestować, bo kiedyś to Marian dokonywał poważnych transakcji. Z Ruskami rzecz jasna. Z godziny na godzinę jego ręka dziarsko poklepuje Cię po ramieniu, a sam Marian przysuwa się coraz bliżej, bo głośne brzmienia jednego z kawałków Cher obniżają zmysł marianowego alko-słuchu. Jeżu, ale zioniesz Marian, czy to nie czas iść odliczać do północy?
4. Desperate housewives
Żeby nie było, że to my wszystkie babki tak. Lubię babskie imprezki (Sylwestry również kiedyś były spoko), ale takie, na których człowiek się bawi. B-A-W-I, a nie zarzuca smutem i depresją przez cały wieczór. Mówię na fakcie. Tak jak usiadły, tak siedzą. Jedna z telefonem. Druga z telefonem. Przecież teraz to jest TEN moment żeby pousuwać wszystkie zdjęcia i zacząć życie na nowo. Albo powspominać po raz tysiąc setny, jak rozstaliśmy się z eksiem. Kolejny rok już praktycznie za nią, a jej nawet cycki nie urosły. Tańczyć? Nie. Jeść? Na diecie jestem. Wina? Głowa mnie boli. Pójść do kibla? Jak zawsze we dwójkę. Posyłam uśmiech na zachętę, który automatycznie zabija arktyczny podmuch kamiennej twarzy. To może po prostu lepiej wziąć się i umrzeć? Sylwester z dwójką – polecam to rozwiązanie.
5. Zamiatacz
Element znany dobrze. To takie połączenie wilka i Mariana, z tym wyjątkiem, że element zdobywa flaszki, nie panny i zionie bardziej niż Marian. Jego problem polega na tym, że myśli, że wszyscy myślą, że każda kolejna obrócona butla jest na wagę szacunku i podziwu. Znacie? Daje stówę, że bardzo dobrze. Żeby nie było – zamiatacz, bo zamiata się. Ha-ha.
6. Kelner wszystko-zrozumie
To tak jak w tych amerykańskich filmach, kiedy przychodzi gość do baru, bo rzuciła go dziewczyna. Spędza cały wieczór popijając whiskey, żaląc się barmanowi ze swojego marnego żywota. Kelnerzy na takich organizowanych Sylwestrach są na kształt tego barmana. Partnerzy do sensownej gadki kiedy wszyscy mają już dość. Są mili i współczujący temu komu trzeba, uzupełniają zapas płynów w szkle i zarzucają satyrycznym żarcikiem. Bawcie się bawcie, ale najlepiej jak pójdziecie już wszyscy w cholerę.
Szczęśliwego Nowego Roku,
Dominika
To wszystko, co czytasz jest dla Ciebie i z myślą o Tobie! Spodobało się? Zostaw po sobie ślad:
– w komentarzu, tu na blogu,
Brak komentarzy