0
OPINIE WŁOSI WŚRÓD WŁOCHÓW

Związek z Włochem, czyli w dwóch słowach o mitach i faktach z życia u boku Włocha

związek z włochem

A tak mnie jakoś naszło. Bo jeszcze o związku z Włochem na blogu nie było. Zresztą niebawem będzie ślub, to stwierdziłam, że wam trochę opowiem jak to wygląda z mojej perspektywy, no i jak te stereotypy o Włochach przekładają się na realne życie codzienne.

Lecimy bezpośrednio, bez głębszych wstępów i długich drugich nagłówków.

Włosi to maminsynki

Pierwszą rzecz jaką słyszę o Włochach to to, że są oni maminsynkami. Jakoś nam się tak wzięło w Polsce żeby oceniać miaminsynstwo Włochów przez pryzmat długiego mieszkania z rodzicami pod jednym dachem. Przyznaję wam, że jest to dość popularne zjawisko we włoskich domach, aczkolwiek musimy też wziąć poprawkę, bo w życiu nic nie dzieje się przez przyczyny. Choć to już się zmienia, to w Polsce żyjemy w przeświadczeniu, że długie mieszkanie z rodzicami uchodzi za brak zaradności i pasożytnictwo. Ludzie zwykle zawijają kitę z domu, jadąc na studia do innego miasta, a jak już te studia się kończą, to ciężko wrócić do domu. Wolność i życie na własnych warunkach ma wspaniały smak, choć za te codzienne mamine obiadki niejeden dałby się pokroić. Sama jestem przykładem człowieka, który z domu wyniósł się w wieku 21 lat z własnej, nieprzymuszonej woli. Ale no właśnie, co z tymi Włochami. Widzicie jest trochę inaczej, bo życie pod jednym dachem z rodzicami Włosi raczej łączą z wygodą i możliwością zaoszczędzeniu kilku groszy. Nikt w tym kraju nie twierdzi, że jest to coś złego. Ba! Jest to najzwyczajniej w świecie forma ułatwiania sobie egzystencji w dobie wysokich kosztów życia, średnich płac i często wysokiego bezrobocia. Czym innym jest maminsynstwo. Umówmy się, że bycie maminsynkiem nie jest przywarą narodową, a konsekwencją tego jak matka wychowuje swojego syna. Czy wpaja w niego szacunek i umiejętność koegzystencji z drugą kobietą, którą nie jest ona sama, czy po prostu zakłada na przedstawiciela testosteronu klosz, chroniący przed światem zewnętrznym. Bo można żyć z mamunią i być naprawdę ogarniętym facetem, a można też żyć z mamunią i być kompletnie niezaradnym życiowo. Tych drugich właśnie najbardziej powinien obawiać się kobiecy świat i niekoniecznie musimy rozmawiać o mieszkańcach Italii. No chyba dziewczyny, że liczycie na randkę ze śniadaniem, to bądźcie pewne, że nie wypijecie porannej kawy tylko we dwoje. W mojej perspektywie jest tak, że jakoś z teściową sobie radzę. Nikt nikomu nie wchodzi na głowę, żyjemy w całkiem poprawnej symbiozie.  Obyło się bez krzyku, gdy wyrywałam jej syna z gniazda w wieku niespełna 25 lat. I choć obydwoje mają swój świat i swoje matko-synkowe kredki, to ja w ich tajemniczą wymianę smsów się nie wpieprzam i nawet tego nie analizuję. A wierzcie mi kontaktują się codziennie. Co, jak co ale nie mogę jej nic zarzucić i nawet klepię ją po ramieniu, bo wychowała gościa na porządnego faceta.

https://ochmilano.pl/produkt/zycie-we-wloszech-ebook

Włosi to babiarze i zdrajcy

Kiedyś czytałam taki jeden włoski artykuł o tym, jak różne filmy zalały słoneczną Italię falą stereotypów. Chodzi mi o te filmy o Włoszech, które lubimy najbardziej, czyli obraz italiano w rozpiętej koszuli, bajkowe widoki, czerwone vespy i ogólne dolce vita. Włosi podśmiechują się niekiedy z takiego przedstawiania rzeczywistości, ale przecież nie od dziś wiemy, że oglądanie TYCH scenerii zwyczajnie wprowadza człowieka w dobry nastrój. No i gdzieś tam ziarno prawdy leży pośrodku, czy jak to się mówi. W każdym razie z tymi babiarzami, to też głęboko się nad tym zastanawiałam, jak to właściwie jest, że to do Włochów przylepiliśmy tę etykietkę. Opcji jest kilka i myślę, że: a) zrobiły nam to właśnie te filmy, b) włoska otwartość i pozdrawianie przechodzących dziewczyn ciao bella! załącza nam obrazek wyrywacza wszystkiego co się rusza. Już do znudzenia powtórzę, że wszystko zależy od człowieka. Prawda jest taka, że to ciao bella potrafi wam powiedzieć także starszy pan sprzedający warzywa na targu. Oni już tak mają. To bardzo ludzkie i męskie, że facet obejrzy się za falującymi pośladkami albo spojrzy tam, gdzie szyja kończy swą szlachetną nazwę. Po drugie ja sądzę dziewczyny, że to też jest tak, że ten typ po prostu da się wyczuć niezależnie od tego czy mamy do czynienia z Polakiem, Włochem czy Hiszpanem. Nie mówcie mi, że umawiając się z jakimś gościem nie słyszałyście tego małego, cichego, upierdliwego głosiku, który powtarzał wam do upadłego: ACHTUNG, dziewczyno zastanów się dwa razy! Ale my na to wszystkie: E TAM! Zobaczy się, to przecież dopiero początki! A potem, gdy przychodzi wielkie zaangażowanie nagle budzimy się z ręką w nocniku pełnym kupy. Mężczyźni lubią nas zwodzić (kobiety mężczyzn zresztą też), ale nie mówcie mi, że wszyscy tak dobrze potrafią się maskować, bo krzywe manewry da się wyczuć w mig. Wychodzę z założenia, że jeśli mężczyzna nie chcę cię takiej, jaką Bozia cię stworzyła to zwyczajnie wypad i naprawdę nie ma co beczeć, że miałaś pecha. W moim przypadku żyliśmy przez pierwszy rok na odległość i wiele życzliwych osób twierdziło, że powinnam się zastanowić co tam ten mój Włoch wyczynia pod moją nieobecność. Szczerze? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, a nam właśnie zaraz stuknie 7 lat odkąd jesteśmy razem. Gdyby było tak słabo to chyba byśmy nie dobili do tego numeru, czyż nie?

Włosi to zazdrośnicy

Ej, a on tak Cię puszcza SAMĄ/z koleżanką/ na imprezę/ na wakacje? Niepotrzebne skreślić. Kolejny klasyk, który słyszę cyklicznie. No tak, bo jeśli już decydujesz się na związek albo co gorsza małżeństwo i to do tego z Włochem, to twojej kobiecej wolności już dziś możesz powiedzieć pogrążone w rozpaczy addio. Teraz bowiem zaczyna się prawdziwe życie i wypełnianie damskich obowiązków. Ej, ale co to właściwie znaczy, że jak związek to już koniec wolności? Wytłumaczcie mi to, bo ja tak jakoś z moimi blond włosami nie bardzo kumam, a często słyszę ów frazes. W moim bardzo niepuszczalskim życiu jest tak, że w tym roku miałam jechać na moje dwa wieczory panieńskie, o dziwo dopingowane przez włoskiego ukochanego. W moim bardzo niepuszczalskim życiu jest tak, że zarówno on, jak i ja ma przestrzeń na tak zwane cazzi suoi, czyli jedno szanuje przestrzeń drugiego i nikt nie wchodzi sobie w paradę. Chcesz wyjść z koleżankami, chcesz iść z kumplami na piwo, chcesz mieć czas dla siebie i swoje pasje to oto jest i on, w całej okazałości bez krzyku, szantaży i wyrzucania walizki przez okno. Zazdrosny włoski partner to w tym wypadku pojęcie względne. Bowiem zazdrość może być zdrowa, a może być toksyczna jak cholera. Rozszyfrowanie tego typu przywar u drugiego człowieka nie wymaga wiele czasu, bo możemy je zaobserwować już w pierwszym roku wspólnego pożycia. No chyba, że facet pokazuje swoje prawdziwe oblicze tuż po ślubie, ale to wtedy jest patologia. Gramy w otwarte karty i albo akceptujemy, albo ustalamy pewne rzeczy od samego początku albo w cichości serca liczymy, że to co nam nie odpowiada kiedyś się zmieni. Problem w tym, że to kiedyś na drugie ma za późno.

Włosi to najlepsi kucharze

O włoskim zboczeniu kulinarnym pisałam wam już nie raz, a poza tym wszystkie internety grzmią o tym od stuleci. Tak, jak ja lubię kombinować w kuchni, tak on ma swoje wytyczne względem tego jak powinien wyglądać, smakować i pachnieć posiłek. Wszystkie włoskie patenty są zawsze tymi najlepszymi, no i jak można serwować pizzę z ananasem. Toż to zwykła profanacja! Włosi (przynajmniej mój i otaczający mnie męscy znajomi) do kuchni garną się bardzo chętnie, dbają o to żeby cała procedura przebiegała wedle przepisu oraz często-gęsto zdarza się, że gdy próbuję przygotować nową włoską recepturę on po prostu nade mną streczy i patroluje cały przebieg wydarzeń. Czasem odpuszcza, a czasem aktywnie uczestniczy. Te typy tak mają i choć nie mam u swojego boku master chefa, to włoski zapał do kuchni przyćmiewa każde kulinarne niedociągnięcia. Myślę, że to właśnie pasja i miłość do dobrego jedzenia czyni ich w naszych oczach dobrymi kucharzami. To sobie bardzo cenię, a jeszcze bardziej doceniam fakt, gdy tak samo jak do gotowania garnie się do mycia garów po wszystkim!

Włosi to lenie

Włosi generalnie mają dużo luzu w życiu i trudno im się dziwić, jeżeli żyją w kraju, który funduje im 80% słońca w roku. Poza tym praca z Włochami to jedno, a życie i związek z Włochem to drugie. O tym jacy są Włosi w pracy pisałam wam tutaj. To lenistwo jest wciąż kwestią doboru i wartości człowieka wyniesionych z domu. W domu dzielimy się obowiązkami. Każdy z nas lepiej czuje się w innych zajęciach i tak, jak ja nie prasuję koszul, tak on nie pierze (przynajmniej ja w tej dziedzinie nie ryzykuję – wiecie że przecież czarny z białym to też kolory). Wciąż mamy to na co przyzwalamy, więc jeśli chcemy chłopa wyręczać w każdym zajęciu, to potem nie płaczmy, że zostajemy ze wszystkim same i skarżmy się, że nasz Włoch to leń. Z resztą z Polakiem jest identycznie. Jeszcze inną sprawą jest traktowanie Włochów jako półgłówków. Bo, że lenie to do tego jeszcze mało rozgarnięci intelektualnie. Też przyjechałam tutaj z takim nastawieniem, a zwłaszcza puszczał mi nacjonalizm, gdy po raz 100 coś mi nie wychodziło. Twierdziłam wtedy, że to przez włoską ignorancję, a nie przez moją frustrację. Zdziwilibyście się, jaką niektórzy Włosi mają znajomość sztuki, literatury i innych zagadnień. Tak w końcu skradziono mi serce – nie liczę przez ile muzeów musiałam przejść i ilu monologów na temat Michała Anioła musiałam wysłuchać. Jak to się mówi? Chyba poleciałam na intelekt no i w końcu jakiś facet na pierwszej randce wykazał się inicjatywą zamiast zadawać mi to najgorsze pytanie EVER: TO DOKĄD CHCESZ IŚĆ?!?!?!

Włosi to gaduły

I ja ten gadulizm sobie bardzo cenie. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Niektórzy twierdzą, że Włosi więcej mówią niż robią, ale prawda jest taka, że to gadulstwo odbija się dobrze na relacjach społecznych. Nie oszukujmy się, ale my Polacy nie należymy do narodu otwartego, a co za tym idzie nie wszyscy potrafimy ze sobą rozmawiać (i słuchać), nie wszyscy potrafimy rozmawiać na trudne tematy i jest wiele takich argumentów, które są tematem tabu. Bije od nas zdecydowanie większy dystans i zwyczajny chłód. Nie twierdzę, że wszyscy Włosi posiadają umiejętność poprawnej komunikacji z drugim człowiekiem. Ale to właśnie od Włochów i Włocha, którego mam w domu nauczyłam się dotykać niewygodne tematy i rozwiązywać problemy zamiast zamiatać wszystko pod dywan, przechodząc do porządku dziennego z ciągnącym się za mną smrodem nierozwiązanej sprawy. To jest tak niesamowicie ważne dla dobra związku, rodziny i ogólnego komfortu życia. Umiejętność gadulstwa, kiedy to wszyscy zbierają się na rodzinną naradę najlepiej podczas wspólnej kolacji. I kurde w życiu bym nie przypuszczała, że to może być takie trudne, ale wciąż się uczę. To samo dotyczy kwestii, które potrafią wzbudzić naszą wrażliwość i zwyczajne łzy. Płaczący facet jest według was frajerem? Ja myślę, że lepszy wzruszony facet, który w pełni otwiera się emocjonalnie, niż sztywny korzeń z zimnego chowu. Wrażliwość jest cnotą.

Jeżeli jeszcze kiedyś babeczki będziecie się zastanawiać przed spotkaniem z italiano czy właśnie wchodzicie do paszczy lwa, to ja wam powiem żebyście kurna słuchały tego małego, upierdliwego, cichego głosiku, a jak zajdzie taka potrzeba to kopcie mocno same wiecie gdzie.

Ściskam czule

Dominika

Może was również zainteresować ten tekst:

ZANIM WYJEDZIESZ DO WŁOCH POCZEKAJ – ROZCZARUJĘ CIĘ TROCHĘ!

Photo by Mubariz Mehdizadeh on Unsplash

A teraz czas na Ciebie!

Uważasz, że komuś przyda się nieco info na temat stereotypów o Włochach? Będzie mi miło, jeśli udostępnisz ten wpis dalej 😉

Inne ciekawe wpisy

Brak komentarzy

    Leave a Reply