Jestem zdania, że najlepszym zakupem z Toskanii jest jedzenie, oliwa albo wino. Oczywiście, gdy w rękę wpadnie mi jakiś miły fatałaszek albo inna kobieca zachcianka, to również i takimi pamiątkami z podróży nie gardzę.
Zakupy w Toskanii na pamiątkę to prawdziwa przyjemość. Przez dwa tygodnie pobytu wypiłam chyba najwięcej wina w swoim życiu. Jeśli przydarzy Wam się gotowanie w kuchni u Bernardo, to tym bardziej nie można sobie odmówić domowego trunku. Wiem, że niektórzy z polecenia tego noclegu w Toskanii będą w najbliższym czasie korzystać, dlatego jestem spokojna, że Wasze brzuszki i gardziołka będą zachwycone.
Żeby to dobre jadło i wino pozostawiło nam długo smak na ustach, to pozwólcie, że przedstawię Wam trzy naprawdę świetne miejsca, z których akurat przyszło mi korzystać – zaopatrzyłam się tam w wino, sery, wędliny, słoiki, ciasteczka cantucci i oliwę. Odległość między każdym adresem jest znaczna – po wino oczywiście warto wpaść do okolic Chianti, natomiast jedzenie i oliwę dorwałam w południowej części regionu, w drodze powrotnej do Mediolanu. Zależy, w którą stronę Toskanii zamierzacie się udać.
Gdzie na zakupy w Toskanii?
1. Antica Fattoria La Parrina
To miejsce polecił nam David i co ciekawe, w tych okolicach bywał również Karol Wojtyła. W środku delikatesów jest nawet jego zdjęcie. Gospodarstwo agroturystyczne La Parrina słynie z własnych wyrobów – ziół, serów, wędlin, a nawet kosmetyków. Wszystko km 0. Jest tu knajpa i ich własny ogródek zaraz obok supermarketu. Fakt faktem kupiłam na przykład słoiczki z konfiturami do deski serów, których zawartość obejmuje jakieś 3 składniki.
Ponadto znajdziecie tutaj wino z kija, więc jeśli jesteście zmotoryzowani, to możecie zatankować bak na kilka litrów. Delikatesy Parrina mają pokaźny wybór serów. Poproście koniecznie o zapakowanie próżniowe [sottovuoto]. Sery już dawno zjadłam, ale naprawdę pamiętam jeszcze te domieszki rukoli (tak pecorino z rukolą) czy trufli. Ceny nie zabijają, a jakość produktów jest naprawdę świetna.
No i oczywiście znajdzie się coś dla mięsożerców. Możecie popatrzeć zachłannie, jak z krajalnicy wychodzą cieniutkie plasterki finocchiony (to florenckie salami z domieszką kopru włoskiego) albo innej kiełby, krążąc przy okazji między półkami w poszukiwaniu słoików z sosami, konserwami, makaronami, słodyczami, a nawet i mydełkami! W sumie to czego oni tu nie mają?
Kto mieszka we Włoszech możliwe, że się ucieszy, bowiem Parrina dostarcza towar na terenie całych Włoch.
Gdzie? Strada Provinciale Parrina, 58015 Orbetello
Strona internetowa (www)
2.Vallone di Cecione
Z winem w Toskanii to jest tak, że winnic macie tu na potęgę, lecz niekoniecznie są to winnice z takiego włoskiego dziada pradziada. To była dla mnie ciekawostka, bo właśnie wielu Toskańczyków wspominało mi o tym, że po drugiej wojnie światowej region zaczęły wypełniać masy cudzoziemców; Amerykanów, Holendrów, Niemców i innych, kupujących tereny od Włochów pod uprawę winorośli (lub już gotową) i produkcję własnego wina. Jest zatem duża szansa, że wino w winnicy w Toskanii wypijecie u Holendra, a nie u Włocha. Co oczywiście nie jest niczym złym, no ale wiecie. Ja tam lubię sobie wejść głębiej w temat i jednak pić u rodzimych mieszkańców.
Takie jest właśnie Vallone di Cecione. Najpierw jedliśmy w lokalu, który polecił nam inny Toskańczyk, a w knajpie podpytaliśmy właścicielkę gdzie kupić dobre wino, i tak wylądowaliśmy u Francesco Anichini – syna i głowy biznesu całej rodziny.
Odwiedzając spontanicznie winnicę nie zastałam nikogo oprócz właścicieli. Francesco oprowadził nas trochę po okolicy i o rety – jakie tam są widoki!
W sierpniowym upale, schowani pod pergolą degustowaliśmy wino, a Francesco opowiadał nam historię swojej rodziny. W czasach kryzysu gospodarczego, gdy wielu Toskańczyków odsprzedawało tereny, Anichini senior, czyli ojciec, nie poddał się sytuacji i tak dziś możemy wpaść do nich na zakupy po kilka butelek. Coś wiem o konsekwencji w życiu.
Anichini produkują wino Chianti od ponad 100 lat i jako jedyni (przynajmniej tak z tych opowieści wynikało) robią wino ze szczepu zwanego Canaiolo. To szczep, który charakteryzuje ich ziemię. Ja nie jestem ekspertem. Wino było bardzo dobre, może aż za bardzo jak na tę temperaturę. Koniec końców kupiliśmy z Alberto karton i do końca wyjazdu chroniliśmy go przed promieniami słonecznymi. 12 euro, to jest moim zdaniem cena śmiech za jedną butelkę. Anichini dysponują również dwoma pokojami gościnnymi, więc jeśli zabalujecie u nich za długo, to w razie czego jest też miejsce, żeby zatrzymać się na noc.
Gdzie? Via case sparse 7 (Località Cecione), 50022 Panzano in Chianti (FI)
Strona internetowa (www) – na stronie jest sugestia żeby wizytę w winnicy zarezerwować.
3.Frantoiovignoli
To miejsce, to była dziwna misja, ale za to oliwa od nich jest przepyszna. Oliwę od Frantoiovignoli odkryłam w jednej typowej restauracji (obiecuję dostaniecie oddzielny wpis z knajpami w Toskanii) i tak nam smakowała, że zapytałam właściciela gdzie się zaopatruje. Okazało się, że gospodarstwo oliwne znajdowało się bardzo niedaleko restauracji, dlatego dnia następnego Dominika już koczowała pod wejściem.
Nie zdziwcie się na samym początku, bo siedziba Frantoiovignoli jest czymś na kształt starego blaszanego baraku z niemałą furą żelastwa na podwórku. Tu jakiś wyblakły plakacik z rozkładówki z Playboya z lat 80-tych wisi nad drzwiami, a porzucony telefon stacjonarny wyje rozpaczliwie w poszukiwaniu właściciela. Jest i on – właściciel. Poczekałam na niego trochę mimo, że do środka jego biznesu mogłam wejść z ulicy bez problemów. No, ale zabrał nas do odpicowanej części kuchennej, gdzie na kawałku chleba bez soli – pane toscano, serwował nam swoje oliwne dzieci. Przy okazji dowiedziałam się, że najlepszy moment na testowanie oliwy przypada na początku roku kalendarzowego – oliwa jest wtedy najsmaczniejsza i najbardziej aromatyczna. Nota bene to kolejny dowód na to, że podróżowanie poza sezonem jest fajne.
Oliwy były dwa rodzaje – jedna bardziej pikantna, druga delikatniejsza, bardziej miękka w smaku. Kupiłam dwa kanistry po 10 euro za litr. Do gotowania, sałatek, sama z chlebem – bajka. No i oczywiście… już nie zostało nic.
Gdzie? Via Mazzini 28, 58014 Satrunia GR
Strona internetowa (www)
A jak wróciłam do domu, to tak sobie pożyłam:
Smacznych zakupów,
Dominika
Jedziesz do Toskanii i uważasz ten wpis za przydatny? Podziel się i udostępnij go dalej! Dziękuję!
Brak komentarzy