W domu mam mokę na dwie filiżanki i czasami jestem tak straszną egoistką, że zawartością mojej kawiarki nie lubię się dzielić. Wolę wypić kawę z wielkiego kubka, z domieszką mleka w totalnej samotności. Ah! To się nazywa poranek idealny.
Z tą kawą jest u mnie tak, że uwielbiam ją pić, węszyć jej aromat z nowo-otwartego opakowania, ALE! Paradoksalnie, jak pomyślę o klasycznym tiramisù to jakoś kawa w takiej wersji do mnie nie przemawia. I choćby był to przepis nagrodzony olimpijskim złotem, ja wybieram wersję tiramisù ze składnikiem, który zawładnął moim życiem. Od pistacji jestem totalnie uzależniona, nieważne w jakiej byłyby wersji.
Niech się Włosi obrażają, że gardzę klasycznym tiramisù. Wersja pistacjowa rozwala skutecznie na łopatki i nawet słyszałam, że w niektórych regionach Italii nie jest to tak powszechny deser. Dobrze, że mamy necik i możemy sobie takie cudo ukręcić samemu.
Składniki na 4 szklaneczki:
40g pistacji + 10g do posypki
80g cukru (użyłam trzcinowego)
8 biszkoptów
20ml oleju sezamowego (użyłam arachidowego)
2 żółtka jaj
300g serka mascarpone
70g kawy
30ml wody
Przygotowanie:
1. Obieramy pistacje z łupin, w taki sposób aby nie zeżreć wszystkiego przed ich zmiksowaniem. Dla mnie to była najtrudniejsza część programu. Po przećwiczeniu silnej woli, obrane orzechy miksujemy do momentu uzyskania posypki. Część pistacji zostawiamy na później do udekorowania deseru.
2. Do zmiksowanych pistacji pomału dodajemy olej arachidowy (możesz użyć także słonecznikowego) i ponownie miksujemy zawartość w celu uzyskania pięknego, zielonego, mega aromatycznego kremu.
3. Odstawiamy zieloną papkę i zabieramy się za przygotowanie drugiej części kremu. W rondlu o grubym dnie podgrzewamy wodę z cukrem, aż nie otrzymamy jednorodnej konsystencji syropu. Nastawiamy mokę. Zaparzoną kawę studzimy np. w mniejszej miseczce.
4. Miksujemy żółtka, po czym dodajemy gorący, cukrowy syrop. Ta część jest nieco dłuższa i nie ukrywam, że zaczęłam tracić cierpliwość, ale warto! Przez około 10/12 minut miksujemy żółtka z syropem do momentu przestudzenia substancji i uzyskania ładnej, jasno-żółtej pianki.
5. Do zmiksowanych żółtek z cukrem dodajemy serek mascarpone i ponownie miksujemy.
6. Na koniec procesu otrzymywania kremu dodajemy pistacjowy krem i całość miski jeszcze raz miksujemy. To jest tak apetyczne, że nie sposób nie maczać w tym paluchów.
7. Przekrawamy na pół biszkopty i przechodzimy do serwowania deseru w szklaneczkach.
8. Robimy tak: Warstwa kremu + biszkopt namoczony delikatnie w kawie + krem + biszkopt + krem.
9. Wierzch deseru posypujemy kawą (jeśli wolisz możesz wykorzystać gorzkie kakao) i posypką z pistacji.
10. Voilà!
I teraz uwaga, jeszcze jedna sprawa. Sekretem tego okrutnie dobrego deseru jest przetrzymanie go w lodówce. Zdobyłam się na tę odwagę i mój postał 2 dni (i lepiej nie więcej) w chłodzie. Choć skręcały mnie kiszki, wytrzymałam do przyjazdu teściowej i z czystym sumieniem mogłyśmy go zjeść razem.
I wiesz co? Wyszła naprawdę bomba!
Smacznego,
Dominika
To wszystko, co czytasz jest dla Ciebie i z myślą o Tobie! Spodobało się? Zostaw po sobie ślad:
– w komentarzu, tu na blogu,
3 komentarze
Dominik Kaliś
19 marca, 2018 at 11:13 amSuper przepis jak tylko wrócę do Polski na pewno zaserwuje rodzince 🙂
Och!Milano
26 marca, 2018 at 8:29 pmJest cudeńko!
Dominik Kaliś
27 marca, 2018 at 3:42 pmWłasnie dziś zakupiłem pisatacje. Na sobote po święceniu będzie jak znalazł 🙂