Jakoś tak ostatnio mam, że pisząc jeden wpis po drodze wyskakuje mi drugi. I tym razem mam dla Was coś special. Kto kocha jezioro Garda i trasy rowerowe raczej nie pożałuje tego wyboru, bowiem z Peschiera del Garda – miasteczka położonego najbardziej na południu Gardy, rozciąga się szlak prowadzący wprost do krainy młynów i wody – jednej z najpiękniejszych lokalizacji w Italii. Macie jak w banku, że ubawi się cała rodzina.
Ludzie dzielą się na tych, którzy wolą spędzać wakacyjny czas bycząc się na plaży – i ja to popieram – oraz na tych, którzy spędzają czas aktywnie. Są też i tacy, którzy miksują te dwie alternatywy. Trochę plaży, trochę ruchu i każdy jest zadowolony. Ja zdecydowanie optuję za opcją numer trzy.
Jezioro Garda obfituje w sielskie lokalizacje z dostępem do wody. Każda inna, każda zachwycająca. Latem to wręcz wyborna destynacja na kilka dni z dala od zgiełku miasta, z możliwością chłonięcia tego, co zwie się północnymi Włochami. Od gór po wille i architekturę w stylu liberty, typową naturę i kuchnię, lekcje z dialektu (jak w każdym miejscu w Italii) oraz hedonistyczne pływanie łódkami po tafli jeziora. Te ostatnie – o TAK! Okolice Gardy to także fantastyczne szlaki rowerowe. I choć sama jeżdżę na rowerze rzadziej niż przewiduje Konstytucja, to muszę przyznać, że trasa z Peschiery del Garda to prawdziwa przyjemność.
Nie musicie być wytrawnymi rowerzystami, aby poskromić trasę od Jeziora Garda do lokalizacji Borghetto. Możecie to robić w grupie, rodzinnie z dzieciakami. Szlak rowerowy z Peschiera del Garda obejmuje co prawda dłuższy odcinek, bo można nim dojechać aż do miasta Mantua. Cała trasa (w jedną stronę) Peschiera – Mantua to około 44km, czyli ok. 4,5h pedałowania. Nie, nie. Nie poszłam aż tak ambitnie w tango, poprzestałam na zachwycającej lokalizacji Borghetto, czyli 15km w jedną stronę (ok.1,5h). Jeżeli macie duży zapał, to nikt wam nie zabrania dotrzeć aż do Mantui. Cały szlak rowerowy przebiega wzdłuż rzeki Mincio, a droga jest całkowicie wylana asfaltem zatem najmniej zahartowany gracz spokojnie da sobie radę. W każdym momencie możecie się zatrzymać zrobić przerwę np. w parku Sigurtà i ruszyć w dalszą drogę. Ta trasa jest świetnie zorganizowana. Przy planowaniu wycieczki, weźcie tylko pod uwagę kilka aspektów: dzień tygodnia (w weekend jest trochę więcej ludzi, bo to dość często uczęszczana trasa), temperatury, no i wasze możliwości. Wiem, że ogarniecie.
Wszystkie mapy i możliwość wypożyczenia roweru znajdziecie na końcu wpisu.
A co w tym Borgehtto?
Zanim kompletnie zatopicie się w kolorowych uliczkach z powtykanymi wszędzie kołami wodnych młynów, polecam zacząć od przejście się po długim na 650 metrów moście Visconteo. Rozciąga się z niego fantastyczny widok na całą osadę, a pamiętające jeszcze XIX wiek prześwity w murach okalają niektóre kamieniczki, niczym ramki zdjęcia. No i ta rzeka! Z góry pięknie widać wężowo-zielony kolor rzeki Mincio, która zgrabnie wpada w coraz to bardziej wymagający nurt.
Uwielbiam takie małe mieścinki. Zupełnie jak umbryjska Rasiglia, która z początku nie obiecywała za wiele pozytywnych westchnień. A tu niespodzianka – parę domków i niesamowicie klimatycznych strumyków. Borghetto – miejscowość położona w prowincji Werony jest nieco większe od Rasiglii i choć na samym wjeździe odstraszają duże parkingi, to krocząc dalej człowiek naprawdę zatraca się w jego skromnej, aczkolwiek czarownej urodzie. Zarówno dla rowerów, jak i samochodu nie ma absolutnie żadnego problemu z parkowaniem, także w sezonie.
Po prostu przechadzajcie się po okolicy, sycąc oko każdym detalem, kwiatkiem, mostkiem, kolorową okiennicą. Jeżeli dobrze się rozejrzycie, to zauważycie, że w osadzie ukrywają się dokładnie 3 młyny wodne. W XV wieku odbywała się tu bowiem intensywna produkcja pszenicy, ryżu i zboża, która w kolejnych latach dzięki aktywności rzeki Mincio, umożliwiła rozwój rolnictwa. Jestem wielką fanką takich klimatów i okolic, które są idealnym miejscem na jednodniową ucieczkę. Przysiądźcie na chwilę obok rzeki i wsłuchajcie się w jej równomierny szum, a zrozumiecie co mam na myśli. Co ciekawe, ilość restauracji w stosunku do wielkości osady jest odwrotnie proporcjonalna. Jak na takie małe miasteczko oferta gastronomiczna jest całkiem spora. Pewnie i dałabym się skusić na obiad przy stoliku, na zawieszonym nad rzeką tarasie (to jest tutaj bardzo fancy), chociażby dla samej atmosfery, ale już wiem, co może wylądować na moim talerzu. O to też zadbałam i mam dla was adres najlepszych domowych tortellini pod słońcem!
Na Borghetto tak naprawdę możecie przeznaczyć 2 powolne godziny na poszwędanie się po osadzie, obiad i zaliczenie małej przechadzki pod górę aż do zamku Scaligero, który zachował antyczną wieżę Tondę. Weszłam tam na górę, a w zasadzie zatoczyłam jeszcze brudna na udzie od złocistego, płynnego masła po tortellini – nie polecam robić tego tuż po obiedzie. Ale cóż – milanese musi zawsze optymalizować. Wiecie: masło-górka i figurka jak rurka. Gdyby to jeszcze tylko działało.
Gdzie na najlepsze tortellini w Borghetto?
Daję wam słowo, że jedzenie z widokiem na most Visconteo absolutnie nie zastąpi smaku tortellini, które jadłam w trattorii Il Cavallino. To była czysta poezja i jestem pewna, że wszystkim zjadaczom klusek, makaronów, knedli i innych mączno-podobnych wytworów zakręci się łezka w oku na wspomnienie TAMTEGO trisu w Cavallino. Knajpka mieści się trochę dalej od centrum, spokojnie możecie podjechać rowerem albo autem i zaparkować na białych liniach. W weekend nie było tam absolutnie nikogo ze względu na temperatury powietrza godne pieca opalanego drewnem. Nie żałuję. Nie żałuję tego absolutnie, że zawlekliśmy tyłki kawałek dalej i spędziliśmy popołudnie w całkowicie opustoszałej restauracji.
Tortellini di Valeggio (dokładna nazwa od miejscowości) jak na lokalizację przystało są w tych okolicach tradycyjnym daniem. Znajdujemy się w końcu niedaleko od Mantui, a przecież tam to zawijane na małym palcu cudo jest królową i królem w jednej osobie. Na chłodniejsze popołudnie celujcie w te w rosole (in brodo). W trattorii Cavallino produkuje się tortellini z różnym farszem i dużą dawką miłości. Wszystkie sztuki kręcone są na miejscu i teraz możecie sobie wybrać czy wolicie jedno nadzienie (9€) czy może tris (12€), w którym wybieracie 3 różne. Nie pytajcie co wybrałam, bo ja wiem, że wy wiecie.
Można podejść do tematu bardzo na cwaniaka i zamówić dwie porcje trisu, dzięki czemu możecie spróbować praktycznie wszystkich tortellini z karty. Dynia, czyli najbardziej tradycyjna z tradycyjnych mantuańskich dań jest moim faworytem. Miękka, słodkawa idealnie komponowała się z ociekającym masłem i rozpływającym się w ustach ciastem. Albo kaczka i trufel, albo ricotta i szpinak, albo… no właśnie – śledźcie po prostu kolejność w karcie. Mamma mia che buono!
Dodatek dla wyczynowców
Jak macie ciut więcej czasu albo jeździcie rowerem bardziej wyczynowo i jesteście bez dzieci, to wpadnijcie w drodze powrotnej do Castellaro Lagusello – miejscowości, podejrzewam jeszcze mniejszej niż Borghetto. Piszę żebyście jechali bez dzieci, bo trasa nie jest oficjalnym szlakiem rowerowym wolnym od ruchu samochodów. Najprościej mówiąc droga znajduje się w szczerym polu, gdzie przejeżdżają auta. Z Borghetto do Castellato Lagusello to około 9,2km. Mapę bardzo łatwo można sobie wyguglować. Miasteczko liczy około 400 mieszkańców (borgo) i znajdują się w nim jedne z piękniejszych ogrodów jakie widziałam. Mam na myśli zarówno te domowe, jak i oficjalny ogród Parco Virgillo (wejście 2€), z którego rozpościera się widok na jezioro. Kto korzysta z drona w czasie podróży w tym miejscu może poszaleć i zrobić naprawdę fajne zdjęcia, bowiem jezioro ma kształt serca, którego oczywiście nie widać tak dobrze z normalnej perspektywy.
Trasa rowerowa Peschiera/Mantua (link1), (link2)
Wypożyczalnia rowerów Peschiera del Garda (link)
Adres trattorii Il Cavallino: Via Giuseppe Verdi 8, Valeggio sul Mincio
Ściskam pozytywnie,
Dominika
Wpis powstał w ramach cyklu #włochyalternatywnie
To wszystko, co czytasz jest dla Ciebie i z myślą o Tobie! Spodobało się? Zostaw po sobie ślad:
– w komentarzu, tu na blogu,
Brak komentarzy