0
DOLINA AOSTY PODRÓŻE WŁOCHY

Kolejką Skyway na Mont Blanc w połowie lata

Gdy obiecuję, za punkt honoru stawiam sobie dotrzymanie danego słowa. Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam i wróciłam do Doliny Aosty szybciej niż się spodziewałam. Miałam ku temu swoje powody. Góry uwielbiam za ich dwubiegunowość, a jeszcze bardziej za możliwość przeżycia gorącego lata i mroźnej zimy w tym samym czasie. Takie rzeczy tylko na Mont Blanc, tylko z kolejką Skyway.

 

 

Wjazd w szczycie włoskich upałów na Mont Blanc to nie tylko środek na obniżenie stopni Celsjusza na termometrze. Po drodze czeka cię taka ilość atrakcji, że jeszcze dzisiaj głęboko oddycham żeby uszedł ze mnie nadmiar emocji. To jest kochana, prawdziwy romans z Alpami i wszystkim, co w nazwie nosi słowo alpejskie. Po prostu rozsiądź się wygodnie i pozwól, że ci o tym opowiem. Będziesz pakować się już dziś!

O tym jak dojechać na różne sposoby do Doliny Aosty pisałam we wpisie o raftingu.  Na początek zmienię kierunek wiania wiatru i rozpocznę podróż od oddalenia się od miejscowości Courmayeur i kolejki Skyway. Dlaczego? Jadąc w kierunku Villeneuve dojeżdżamy do Parc Animalier D’Introd. Parkingi dla samochodów są dwa; pierwszy umiejscowiony dokładnie na przeciwko bram parku, drugi jest oddalony o 350m jazdy pod górę.

Co w tym parku? Parc Animalier D’Introd umożliwia obejrzenie z bliska alpejskich zwierzaków, żyjących w warunkach pół-zamkniętych.  Zwierzęta mają porządny wybieg lub całkowicie swobodną przestrzeń (np. kozice alpejskie). Żyją w parach, jak w Arce Noego, a nie na kupie i raczej nie mają tam źle. Piszę o tych warunkach, bo osobiście jestem przeciwniczką zamykania zwierząt w klatkach, zwłaszcza ptactwa. Widok orła, który nie może w pełni wykorzystać 2-metrowej rozpiętości swoich skrzydeł trochę mnie boli, ale przyjmijmy, że ten ogród ma naprawdę godziwe warunki. Struktura pełni funkcję edukacyjną dla najmłodszych i zaufaj mi, że z takiego bliska świstaka widziałaś wcześniej tylko na reklamie Milki. Wskazówka: godziny poranne to czas, w którym zwierzęta są bardzo mało aktywne, dlatego nieźle musiałam się nagimnastykować żeby zrobić zdjęcia od ,,właściwej” strony. Oto co udało mi się uchwycić:

 

jeleń

świstak alpy

puchacz alpy

Czy tylko mnie rozbraja mimika puchaczy?

Park funkcjonuje od 1 kwietnia do grudnia, 7 dni w tygodniu i także w święta. Wszelkie informacje o biletach, godzinach i futrzanych mieszkańcach znajdziesz na stronie Parc Animalier D’Introd.

 

Jest dokładnie południe. Z parku odjeżdżamy w kierunku naszego głównego celu podróży, czyli kolejki Skyway. Samochód zostawiamy bez problemu przed samym centrum na parkingu, który jest dostępny w godzinach funkcjonowania kolejki. Pierwsze pół godziny jest darmowe, kolejne mają swój cennik. Kupowanie biletów na kolejkę to druga sprawa. Możesz wjechać lub zjechać albo tylko wjechać. Ceny różnią się również w zależności od tego, czy chcesz odwiedzić tylko pierwszą stację czy cały szlak. Dla mnie odpowiedź jest jedna i oczywista, że wykonanie pełnej trasy jest jak amen w pacierzu. Nie stosujemy półśrodków i kupujemy full ticket. Bilety można nabyć bezpośrednio na miejscu lub online, co w tym wypadku jest bardzo wygodnym rozwiązaniem.

Przejdźmy do tego, czym tak się podniecam od kilku dni. Kolejka Skyway to przede wszystkim genialna inwestycja regionu Valle D’Aosta. Z punktu widzenia technicznego gwarantuje widok w wymiarze 360°. Krótko mówiąc kolejka obraca się w czasie jazdy, przez co każdy ma szansę obejrzeć całą panoramę bez zbędnego trącania łokciem i wpychania się pomiędzy sąsiadów. Z estetycznego punktu widzenia, stację są na naprawdę wysokim poziomie architektonicznym.

kolejka skyway

Mój romans z Alpami trwa od pierwszego momentu wjazdu kolejką. Z Pontalu Courmayeur położonego na wysokości 1300m wjeżdżamy kolejką na pierwszą stację do Pavillon du Mont Fréty (2173m). Na to, co rzucam się w pierwszej kolejności to taras widokowy na Mont Blanc i dolinę Val Veny usytuowaną u podnóży masywu górskiego. Idealne miejsce, aby po wojażach w parku z alpejskimi zwierzętami otworzyć buteleczkę czegoś dobrego i odpakować z zawiniątka kanapki z regionalną mocettą  (lokalne, suche salami z wołowiny) i fontiną (ser z tutejszego regionu o delikatnym smaku). Rada: jedzenie w pawilonach na szlaku do Mont Blanc jest po prostu drogie i moim zdaniem nie warte tego wydatku. Polecam udać się do pobliskiego supermarketu, kupić po polsku wałówkę i zrobić prowiant samemu – wierz mi, będzie smakować dobrze!

Najlepszym terminem do odkrywania Pavillon du Mont Fréty jest zdecydowanie połowa lipca. W Gardino Botanico Alpino Saussuera (nazwa nadana od kwiatu zwanego Saussurea alpina) przepadam z kretesem, bo w sezonie jest tutaj po prostu hipnotyzująco! W wejściu wita szarotka alpejska i inne 900 okazów górskich roślin pochodzących zarówno z Europy, jak i innych zakątków świata. Większość ludzi poprzestaje tylko na tej pierwszej, wymuskanej części Ogrodu. Ja, idę dalej i odkrywam powoli. Rośliny rosną dziko, tak jak najbardziej im odpowiada. Nie ma reguł, starannych skalniaków i idealnie wysypanej podściółki. Gdzieś obok przepływa harcerski strumyk z wolna, a drogę odgradzają mi gigantyczne mrówki i przysiadające na kamieniach barwne motyle. Całość tej przyrodniczej sielanki wypełniają przenikliwe dźwięki pocieranych, pomarańczowych odnóży koników polnych i co ciekawe, że to nie jakieś tam cyk, cyk. To jest prawdziwa alpejska orkiestra dęta, zakończona przenikliwym syczeniem na końcu każdej zwrotki! Czy ja naprawdę lubię mieszkać w mieście?

Warto wspomnieć, że na stacji Pavillon du Mont Fréty został stworzony plac zabaw dla dzieci, dlatego dla rodzin opcja wręcz wymarzona!

I jakby co, to nie moje dziecko.

Wybudzając się z fauno-florystycznego amoku jedziemy dalej. W połowie lipca, gdy słonko lubi sobie przypiec Punta Helbronner, położona na wysokości 3466m(!) pozwoli ci odczuć amplitudę temperatur w taki sposób, że aż braknie tchu. Na górze piździ i to tak niemiłosiernie, że z radością skoczysz później na kubek gorącej czekolady za 5 EUR. Albo i lepiej, jeszcze wrócisz wygrzać się na słonku w ogródku. Taka nagła zmienia temperatur jednak nie odstrasza, bo widok lodowca w połowie lata jest wspaniałym doświadczeniem. Ze stacji Punta Helbronner możesz wyjść na taras widokowy, z którego rozpościera się widok na Ząb Giganta i pozostałe szczyty osiągające ponad 4000m (m.in. Mont Rose).

dente del gigante

Mnie bardzo podobała się możliwość pół-zejeścia na lodowiec, do którego prowadzą żelazne schody. Bramka w celach bezpieczeństwa była zamknięta, ale naprawdę niewiele brakowało!

alpy

Jeżeli dobrze się przypatrzysz w oddali (po prawej stronie) zobaczysz rozbite namioty. Czy rozbili je totalni popaprańcy? Ze mnie żadna alpinistka, ale takim miłośnikom gór chylę czoła, za tę przepiękną pasję!

 

Na koniec, żeby już tak nie smęcić wrzucam zdjęcia ze zjazdu z Punta Helbronner, aby po raz setny utwierdzić cię w przekonaniu, że naprawdę warto tu przyjechać!

Dominika

 

P.S. Jeżeli jesteś tym typem spod namiotu albo po prostu bardzo kochasz góry zapraszam cię również do przeczytania artykułu o kolejce do Chamonix, aby przeprawić się tym razem na francuską stronę Alp. Agnieszka udziela tam wielu cennych wskazówek.

 

A teraz czas na Ciebie!

 

To wszystko, co czytasz jest dla Ciebie i z myślą o Tobie!  Spodobało się? Zostaw po sobie ślad:

– w komentarzu, tu na blogu,

– udostępniając i komentując na Facebook’u

Ponadto, spotkasz mnie także na Instagramie, a do bezpośredniego kontaktu zapraszam Cię przez mail: ochmilano@gmail.com

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Inne ciekawe wpisy

Brak komentarzy

    Leave a Reply