Nasza miłość z Turynem zaczęła się burzliwie. Strasznie parłam żeby to miasto w końcu odwiedzić, bo bądź co bądź z Mediolanu do Turynu jest niedaleko. Typowy mieszczuch rozkocha się w tym miejscu na dobre, tylko najpierw musi dać mu szansę. Mnie, dobry nastrój podczas pierwszej wizyty chciał spieprzyć jeden turyński kucharz i słaba pogoda. No i kurde, nie udało się, bo przepadłam z kretesem!
Turyn okazał się naprawdę miłym zaskoczeniem. Od architektury, po widoki, piwo i papę gastronomiczną ubawiłam się po pachy. Jest kilka ważnych powodów żeby wsiąść w pociąg i dać się porwać stolicy Fiata na kilka dni. Przedłużony weekend jest to opcja idealna żeby pojeść, zwiedzić i pospacerować ulicami. I tym razem nie będą to wąskie, włoskie uliczki z gaciami wiszącymi nad głową, ale prawdziwe triumfalne przejścia! Oprócz najważniejszych ,,zabytków”, które polecają internety, ja chcę się podzielić z Tobą tym, co naprawdę sobie w tym mieście cenię.
1. Miasto w górach
Z tym Turynem chyba jest tak, że nikogo to miasto nie interesuje, bo jak już Północ Włoch to może lepiej Garda albo jakiś mały wypadzik nad Como lub narcioszki w Alpach, co? Pod grupą naturofilów podpisuję się rękoma i nogami, ale tym razem mamy do czynienia z totalnym kompromisem pomiędzy górską odyseją i miejskim szykiem.
W Turynie, ulice wieńczy górski pejzażyk w akompaniamencie roślinności, która o każdej porze roku mieni się innymi kolorami. Takiego widoku, w żadnej włoskiej metropolii nie zaznasz!
2. Szyk i elegancja
Pamiętam, jak za gówniarza wylądowałam ze szkolną wycieczką we Wiedniu. Jako, że bardziej interesowały mnie wtedy kwestie pierwszego zaciągania się tytoniem, mało co zwracałam uwagę na tamtejsze zabytki. W przypadku Wiednia było inaczej – zachwycił się nim nawet mój okres zbuntowania do tego stopnia, że spoglądając na monumenty i budownictwo Turynu od razy przyszła mi na myśl austriacka elegancja. Turyn jest szykowny i po prostu bardzo efektowny.
3. Mówię piwo- myślę Turyn
Gdy poprosisz włoskiego kumpla torinese o to co może polecić w swoim mieście, każdy powie, że w Turynie warto spróbować piwa. Torinesi zainspirowani kulturą produkcji piwa przez Niemcy, Anglię i Francję wpadli na pomysł w 1845 roku , aby otworzyć własny browar (Bosio&Caratsh). Z tytułem pierwszego, włoskiego browaru z tym trunkiem ciężko się tutaj zawieść. Piemont może pochwalić się z pewnością Menabreą z miejscowości Biella. Przyjemnym, lagerkiem Metzberg możesz zakropić rybę na obiad, a Baladin jest idealny na wszystkie troski i radości. W knajpie, w Turynie warto popytać o piwko z karty, co polecają, bo a nóż widelac trafisz na jeszcze inną, rodzimą produkcję.
4.Vitello tonnato i jakoś tak bliżej domu jestem
Nie wiem, czy była to kwestia tego, że akurat trafiłam na dzień, w którym promienie słońca postanowiły pokazać się dosłownie na chwilę, a resztę wycieczki gnoił deszcz, ale vitello tonnato (vitel tonnè) mnie osobiście smakuje bardzo! W czasie, gdy my – Polacy, w latach 60-tych ochoczo polewaliśmy zimne nóżki octem, wpatrując się przy tym w szałową meblościankę PRL-owskiego saloniku, torinesi obżerali się właśnie vitello tonnato – kawałkami (wcześniej ugotowanej w marynacie) cielęciny na zimno pod kołderką kremowego sosu na bazie oliwy, kaparów, ugotowanych żółtek jaj, anchois i białego wina. Niektórzy jeszcze wykorzystują majonez. To ten typ tradycyjnych, włoskich dań z północy Italii, które swoją recepturą kojarzą mi się z ulubioną sałatką jarzynową na święta. Jest smak, treść i konkret, a to polskie serca lubią najbardziej.
5. Kinomaniacy oszaleją!
Museo Nazionale del Cinema to jedno z bardziej widowiskowych, odstawionych i ciekawych muzeów w jakich byłam. Dla Kinomaniaków to taki słodki deserek na zakończenie turyńskiego tournée. Nie dość, że znajdziemy tam cały ogrom historii kinematografii, to naprawdę jest to świetna rozrywka i powrót do niektórych, bardzo starych kawałków lub możliwość poznania czegoś nowego, w sensie filmu. W Turynie bardzo mądrze to sobie wszystko wymyślili, bo Muzeum Kina mieście się dokładnie w budynku, symbolu miasta, czyli Mole Antonelliana, której radzę (nieskromnie) złożyć wizytę. A żeby tego było mało wjedź windą, która przejeżdża dokładnie przez sam środek muzeum w górę na taras widokowy. Pierwsze wrażenie – niezapomniane.
6. Tajemnicza Superga
Maszerując główną ulicą Po w Turynie, doświadczasz euforycznych doznań wzrokowych. No jej końcu bowiem znajduje się Piazza Vittorio Veneto, skąd rozciąga się genialny widok na góry i górską przyrodę. Jak i natura, to i rzeka. I w tym przypadku mamy do czynienia z najdłuższą rzeką w Italii – Pad. Żeby tego było mało, most Vittorio Emanuele I prowadzi nas do tutejszego Sanktuarium Poległych w Pierwszej Wojnie Światowej. Sakralne fundamenty wraz z tą iście królewską scenerią przypominają kadr z filmów o Rzymie. I tutaj dopiero zaczyna się cała zabawa, bo wystarczy zatrzymać się w połowie mostu, żeby zobaczyć prawdziwe cudeńko – Bazylikę Supergę, którą ja osobiście nazywam Bazyliką Widmo. Położona na wzgórzu Monte dei Cappuccini, ponad drzewami, w zależności od pogody błyszczy w promieniach słońca lub przy nico pochmurnej pogodzie, unosi się na miękkich chmurach niczym obiekt-widmo. Pomimo dzielącej odległości, bardzo dobrze widać jej majestatyczne kształty – kopułę i dwie dzwonnice o wysokości 60m. Aż chce się spiąć pośladki i wspiąć na sam szczyt, aby zobaczyć ją z bliska. I jest to opcja jak najbardziej MOŻLIWA!
7. Turyści, tu nie ma turystów!
Pamiętam ten moment, jak przyjechałam pierwszy raz do Medio, a w centrum miasta na Duomo przygniotły mnie tłumy turystów. Wszystkich ras, kolorów skóry, ze wszystkimi, możliwymi modelami selfie- sticków i aparatów fotograficznych. Brr, mnie mrożą takie widoki, gdy na 1m² znajduję jednego lokalsa. Florencja tak ma, Milano tak ma, ale Turyn w tej kwestii może wysoko unosić głowę, bo tutaj turysty to ze świeczką. Są jasne, ale nie w tak przytłaczającej ilości i dzięki temu miasto możesz chłonąć każdą komórką ciała i rzecz jasna własnego aparatu fotograficznego. Jednym słowem, komfort zwiedzania jest tutaj naprawdę na levelu super LUX. I nie żebym miała coś przeciwko, ale panie – tu nie ma Chińczyków!
Ściskam,
Dominika
To wszystko, co czytasz jest dla Ciebie i z myślą o Tobie! Spodobało się? Zostaw po sobie ślad:
– w komentarzu, tu na blogu,
Brak komentarzy