0
WŁOSI WŚRÓD WŁOCHÓW

Jak chorują Włosi? – włoskie sposoby i metody na szybki powrót do zdrowia

Początek Nowego Roku to zwykle ten czas, w którym oprócz składania lub nieskładania obietnic noworocznych, przychodzi również moment na odkupienie grzechów za rumakowanie z roku poprzedzającego. Zwykle taki stan rzeczy łączy się z podłapaniem jakiejś nieprzyjemnej zarazy tudzież względnie niewinnego przeziębienia. Najprościej mówiąc: zima nie zawsze nam sprzyja, dlatego warto mieć pod ręką kilka niezawodnych sposobów na cudowne odrodzenie z wypoconej pościeli, polarowej piżamy i odgrzebania się spod kilku ton zużytych chusteczek. Oczywiście nie poczytacie o mleku z czosnkiem, tylko – jak to u mnie bywa – sprawdzimy jak kurują się Włosi.

Nie jestem fanką chorowania, bo kto jest? Ale jeśli nie mam wyboru to po prostu sięgam po najprostsze metody leczenia. Stronię od antybiotyków i dziwnych specyfików, wierzę natomiast w uzdrawiającą moc płynów wszelakich; miodów, herbatek rozgrzewających, witaminek, snu i zwykłego odpoczynku. Nie umiem za to żyć bez kropli do nosa, ale to inna historia.

Włosi też mają swoje fisse, czyli stałe sposoby na szybki powrót do zdrowia. Niektóre zupełnie odbiegają od polskich metod, inne wręcz przeciwnie – są do nich całkiem podobne.

Tachipirina

Bo jak piszę ,,włoskie metody na szybki powrót do zdrowia”, to oczywiście nie mam na myśli tylko tych naturalnych sposobów. Istnieje wielu Włochów, którzy łykają tabsy, niektórzy są wierni naturze, a jeszcze inni nie łykają nic, zawijają się w kokon i cierpliwie czekają aż przejdzie samo. Człowiek jest wciąż człowiekiem, nieważne skąd pochodzi i to, że rozprawiam o Włochach nie oznacza, że zaraz przedstawię wam tutaj jakiś cud objawiony. Ale Tachipirina (czyt. takipirina). Umówmy się, że wrzucam ją na pierwsze miejsce, bo z jednej strony trochę się śmieję. Tachipirina to po prostu nasz paracetamol, który we Włoszech objawia się właśnie pod taką nazwą. Tachipirinę możecie kupić w różnej postaci; krążków do rozpuszczenia, z witaminką, o różnej sile rażenia. Co ciekawe, Włosi łykają ją jak dropsy, albo jak im tam było…M&M’sy. Naszło ci trochę katarku? – prendi una tachi – kaszel? – weź tachi – masz albo zbiera ci się na gorączkę ? – tachipirina – coś cię jebie w kościach? – profilaktycznie łyknij sobie tachipirynę. Podziębiony pęcherz? – Domi, prendi una tachi! (autentyk z autopsji). Cud farmakologii, lek działający cuda. Paracetamol jest czymś na kształt farmakologicznego księgowego, którego Włosi traktują, jak Boga, bo jedyny on ogarnia tę chorą włoską biurokracje, a w tym wypadku chorobę. Albo i nie. Co więcej, to nie tylko domowe sposoby z tym paracetamolem, żeby w rodzinie nastał spokój i harmonia w oczekiwaniu aż chory dojdzie do siebie. Lekarze rodzinni we Włoszech również, dla odmiany, zapisują tachipirynę! Swoją drogą rodzinnych we Włoszech to ja omijam szerokim łukiem, bo jak kiedyś postanowiłam być alternatywna i pójść drogą leczenia kataru antybiotykiem, to zwyczajnie pożałowałam. Dobrego lekarza rodzinnego w tym kraju to tylko ze świecą. Zresztą jak wszędzie. Jakby co, to pamiętajcie: tachi, tachi, tachi. Taaaaaaaaaaaaaac!

Vino rosso

W Polsce jest klin na kaca, a na przeziębienie piwo z żółtkiem, we Włoszech natomiast babcie i wszelkie gosposie serwowały dzieciom lub dorosłym czerwone, podgrzane wino. Mogła być to szklaneczka albo jakiś dodatek do rosołku. Nie od dziś wiemy, że wino ma wiele dobroczynnych właściwości, dlatego w przypadku Włochów w ogóle mnie ta metoda nie dziwi. I ja też lubię z niej korzystać, nawet gdy nie jestem chora.

Pastina

Włosi przy złym samopoczuciu – nie musi to być uwarunkowane tylko niestrawnościami – redukują dietę do minimum jedząc właśnie pastinę, do której dodają (lub nie) łyżkę czerwonego wina. Pastina to rodzaj drobnego makaronu, który trze się na tarce do zupy. Pastinę można kupić również gotową w dowolnym supermarkecie w kształcie np. małych gwiazdek. To coś à la nasza lana kluska, którą babcia rzucała na gorący rosół. Chodzi po prostu o to żeby porządnie się rozgrzać, dlatego pastina na rosołku jest we Włoszech wysoce rekomendowana.

Riso in bianco

Głównie na dolegliwości żołądkowe, a jak to mówią Włosi: quando hai preso freddo. Zanim jednak przybliżę wam riso in bianco, najpierw wytłumaczę o co chodzi z tym freddo. W zasłyszanej od Włochów teorii chodzi mniej więcej o to, że wyjście na zewnątrz i najłopatologiczniej mówiąc przewianie może być przyczyną problemów żołądkowych. Zatrucia, bólu, czego dusza pragnie. Włosi twierdzą, że żołądek ,,złapał zimno”, dlatego właśnie w tej sekundzie leżysz z głową w porcelanowym uchu, wspominając co jadłaś wczoraj na aperitivo. Pamiętaj: wcale nie dlatego, że to, co jadłaś mogło być po prostu nieświeże, to prawdopodobnie letni wiaterek w połączeniu z zimnym Aperolem zdemolował twój układ pokarmowy. Ma che cazzo! W takim układzie najlepiej byłoby podleczyć się tachipiriną, choć w tej sytuacji kuchnia poleca wybrać z menu biały ugotowany ryż (riso in bianco). Możesz pokusić się o nitkę oliwy na wierzchu. Mmmmumh che buono!

Olio 31

Pamiętacie nasz poczciwy Amol? Ja mam Amol w szafce do dziś. Pamiętam, gdy łykałam go na cukrze albo przemywałam skronie. Olio 31 to specyfik nadciągający ze Szwajcarii, oparty na sekretnej recepturze mieszanki 31 olejków eterycznych. Jest tam między innymi eukaliptus, gałka muszkatołowa, rozmaryn, mięta, szałwia, cytryna, anyż i wiele innych. Dostępny oczywiście w handlu. Włosi używali i używają go do tej pory na różne dolegliwości, jak np. bóle mięśni, stany zapalne skóry, bóle menstruacyjne, pryszcze, zapalenie dziąseł, łupież, bóle pleców, kaszel, ból gardła, katar, zapalenie oskrzeli… jednym słowem: Eliksir Wiecznego Życia! Uważajcie tylko, aby nie przesadzić z dozą, bo efekt może być zupełnie odwrotny.

Acqua con aceto

Woda z octem. Zamiast zimnych okładów z samej wody, Włosi stosują kompresy do zawijania wokół łydek, namoczone w mieszance wody i octu. W tym bardzo się zgadzamy, bo jest to sposób, który i w Polsce jest dobrze znany. Ocet winny świetnie wyciąga temperaturę.

Gelato

Żeby nie było, że wysysam sobie te metody z mojego polskiego paluszka. Ja z tymi Włochami rozmawiam od świtu do nocy – w pewnym sensie nie mam wyjścia, no nie? – toteż podpytałam moich koleżanek i teściowych co im tam babcie, czy gosposie kręciły na dobre samopoczucie. Od jednej usłyszałam, że jako dziecko na gorączkę dostawała porcję lodów w celu zbicia kilku stopni. Nie próbowałam testować, ale wiem, że czy z gorączką, czy bez gelato to ja mogę dostarczać sobie dożylnie również w zimie.

Tisane

Powszechnie znane tisane, czyli herbatki ziołowe. Nie od dzisiaj wiemy, że aromatyczne zioła mają wszelakie właściwości pozytywne dla naszego organizmu. Połączmy fakty i w ostatecznym rozrachunku nie tak trudno jest wpaść na to, że Italia mająca własny kult ziółek i ziół parzy sobie wszelkiego rodzaju herbatki, czy tez upycha aromatyczne poduszki wypchane po brzegi naturalnym dobrem. Na przykład bazylia dołączona do aromatycznej kąpieli świetnie sprawdza się na ból głowy, podczas gdy w formie naparu niweluje bóle brzucha. Tymianek (napar albo syrop) świetnie niweluje oznaki przeziębienia. Olejek z oregano natomiast pomaga w walce z bólem mięśni. Naturliśśśś! Jeszcze a propo tej kąpieli moja jedna włoska znajoma robiła taką oczyszczającą mieszankę wybuchową. Do gorącej wody w wannie wrzucała pokrojone na pół cytryny, wlewała oliwę, rozmaryn oraz liście bazylii. Od kiedy mam wannę jeszcze nie próbowałam, ale ponoć genialnie oczyszcza i detoksykuje ciało. Jak przetestuję to wam o tym napiszę.

Podpytałam i z tego co mi wiadome, to w niektórych włoskich domach popularne jest także mleko z czosnkiem, a nawet syrop z cebuli. Nie wspominam oczywiście o tych wszystkich metodach jak inhalacja, witaminki, maseczki ochronne na twarz do noszenia w domu, gdy panuje zaraza (tak robi moja teściowa), termofor, maści rozgrzewających i leki, które są dostępne na wszystkich rynkach. Nie powiedziałabym jednak żeby Włosi byli wielki lekomanami. Biorąc pod uwagę te wszystkie ośmiorniczki i śródziemnomorskie rybki we włoskiej telewizji nie królują reklamy leków na podreperowanie wątroby, obniżenie cholesterolu, syndrom niespokojnych nóg czy pompę do przetaczania chorych zatok i wyciągania gili z nosa. Jest za to sprzedaż materacy i oczywiście dużo żarcia. Rety, ile oni gadają o żarciu!

A gdyby was kiedyś dopadło, że musicie koniecznie wybrać się do apteki (choć bardzo nikomu tego nie życzę) we Włoszech, to wy już spryciarze wiecie, co wam pani podaje za specyfik pod tajemniczą nazwą T.A.C.H.I.P.I.R.I.N.A

Na zdrowie,

Dominika

A teraz czas na Ciebie!

To wszystko, co czytasz jest dla Ciebie i z myślą o Tobie!  Spodobało się? Zostaw po sobie ślad:

– w komentarzu, tu na blogu,

– udostępniając i komentując na Facebook’u
Ponadto, spotkasz mnie także na Instagramie, a do bezpośredniego kontaktu zapraszam Cię przez mail: ochmilano@gmail.com

Inne ciekawe wpisy

Brak komentarzy

    Leave a Reply