0
WŁOSKA KAWA WŚRÓD WŁOCHÓW

Najlepsze 5 minut w Twoim życiu.

Zanim zamieszkałam w Italii, moja codzienna dawka napędzającej do działania kofeiny przyjmowała postać proszku. Z tak zwanej poznańskiej ,,tytki” tudzież pojemnego słoika zalewałam ją ochoczo wrzątkiem z czajnika, który regularnie (bądź nie) odkamieniałam kwaskiem cytrynowym. Jej poziom rozcieńczenia idealnie pasował do litrowego kubka, którego czerwony kolor dawno wyprał się w zmywarce.

 

Ta zaparzona czubatą łyżką, zwykle wywoływała efekt przymykania prawej powieki i lekko wykrzywiała twarz. Była moją kompanką do długich rozmów i ratunkiem dla zarwanych nocy. Nie łączyła nas jednak zażyła relacja. Nie zastanawiało mnie jak pachnie, czy jest dosyć intensywna, ważne, że kopała wtedy, kiedy potrzebowałam.

 

O poranku zaczyna się od dźwięku. Wychodzę z domu. Tym co wybudza mnie z porannej półprzytomności są brzdęki, stuki, tłuczenie i walenie spodków, na których z tym samym hukiem lądują filiżanki. Głośnym uderzeniom naczyń towarzyszy zapach świeżo upieczonych briosches, a ekspres do kawy wchodzi w stan ON. Do pobliskich barów zaczynają schodzić się ludzie.

Wchodzę do mojego ulubionego Panarello, które urzeka zwłaszcza wtedy, kiedy wszyscy milanesi pędzą do pracy. Tylko tutaj briosches ociekają czekoladą, a grzechem jest ich nie spróbować. Włosi ustawiają się kolejno przy barze i świdrują baristę spojrzeniem, czekając na swoją kolej. Kawy idą w hurcie, a briosches zostają wyjedzone tuż przed południem. Zamawiam un caffè i una briosches (cornetto) al cioccolato. W mig dostaję swoje zamówienie. Wybieram saszetkę cukru trzcinowego i bez zastanowienia przesypuję zawartość do filiżanki z kawą. To samo robią Włosi. Zanim przyjmą pierwszy łyk jeszcze przez chwilę z namaszczeniem wirują łyżeczką w naczyniu. Najpierw ją wącham, a potem próbuję. Przymykam oczy i cieszę się chwilą nim zacznę intensywny dzień. Obserwuję ludzi. Do baru wpada para Włochów ze swoimi trzema chiuaua i ta sama starsza Włoszka co, tydzień temu brała 10 sztuk cornetto. Dopijam kawę i wyjadam nierozpuszczone kryształki cukru. Przed wyjściem zawsze kontrolnie sprawdzam stan zabrudzenia dzioba i jeszcze długo później wytrzepuję okruchy po cornetto z futrzanego kołnierza płaszcza. Resztki czekolady w kącikach ust domywam w tramwaju.
kawa mediolan

 

włoska kawa

Moja historyjka miała unaocznić Tobie, jak wygląda poranna rutyna w Medio. Założę się, że już o tym słyszałaś, a może nawet i widziałaś. Włosi potrafią stworzyć atmosferę, nawet niczego nie planując. Lubię, gdy kumulują się przy barze i czekają w napięciu na to, aż barista się do nich zwróci. To właśnie między innymi przez to chętnie wyciągam z portfela 1 euro, żeby napić się kawy w ich towarzystwie. No właśnie, ale tu nie tylko Włosi grają pierwsze skrzypce. Oni są dodatkiem, bo my przecież rozmawiamy o najlepszych 5 minutach w Twoim życiu.

Un caffè.

Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że będę tak ekscytować się na każdą filiżankę kofeiny. Ta włoska jest po prostu piękna. Tak, włoska kawa jest piękna. Spójrz na jej gładką powierzchnię pokrytą lekką pianką. Zauważ jak lśni. Bo już sam kolor, smak, aromat i sposób w jaki rozpuszcza się w niej cukier potwierdza tylko fakt, że to będzie coś dobrego, coś co naprawdę postawi Cię na nogi. W trzech ruchach poskramiam zawartość filiżanki i wcale nie rozpaczam, że zajęło mi to zaledwie 5 minut. O to przecież w tym wszystkim chodzi. To ma być krótka przerwa tylko dla Ciebie. Chwila, w której możliwe, że coś Cię natchnie, zainspiruje. Możliwe, że podejmiesz decyzję, nad którą wahasz się od dłuższego czasu. Albo po prostu moment wytchnienia, w którym myślisz o niczym.  Jesteś Ty i ona. Jesteś Ty. A gdy znów zapragniesz się z nią spotkać zawsze możesz wrócić. To jest magia tej na wpół pełnej (lub jak kto woli wpół pustej) filiżanki un caffè. 

Siamo milanesi.

No dobra, to teraz zajmijmy się częścią praktyczną, czyli gdzie najlepiej tę kawę wypić? Barów w Mediolanie jest na potęgę. Początkowo chciałam zaproponować Ci kilka z nich, jako miejsce na przystanek w ciągu dnia, ale doszłam do wniosku, że wszędzie we Włoszech możesz cieszyć się dobrym un caffè. Jeżeli jesteśmy w Mediolanie to raczej powinnam zabrać Cię do miejsca, charakterystycznego dla stylu milanese. Na początek zadajmy sobie pytanie: o co chodzi z tym stylem milanese?

 

Hollywood zawsze karmi nas filmami z cyklu ,,american dream”, gdzie życie toczy się w pełnej harmonii; szczęśliwa rodzina, piękne wnętrza mieszkań, dużo wolnego czasu, idealna praca i wspaniali do rany przyłóż przyjaciele. Lubimy je oglądać, bo w takiej atmosferze filmu sami czujemy się bardziej luksusowo. W określeniu ,,luksusowo” dopatruję się stylu alla milanese. W tej całej mediolańskiej filozofii chodzi o to, że ma być ładnie, ma być stylowo, a dodatkiem do tego modnego otoczenia są dobrze ubrani, urodziwi ludzie. Jeżeli miałabym zaproponować Ci miejsce na kawę, która spełni wszystkie te wytyczne to powiem: Marchesi. To kwintesencja stylu milanese.Kawiarnia znajduje się na piętrze w Galerii Vittorio Emanuele. Już samo wnętrze sprawia, że fotografuję nawet drzwi windy. Kolory, wystrój i gra świateł to typowa mediolańska robota – w dobrym guście. Kawę zamawiam jak zwykle na stojąco, bo przy stolikach atmosfera pompatyczna, czyli taka, jaka bywa w stolicy mody. Po drugie nie żebym chciała szastać kasą, której i tak nie mam. Płacenie podwójnie za serwis, nakrycie stolika, obsługę i tę samą kawę nie ma najmniejszego sensu. Filiżanka espresso przy stoliku na długiej nodze w zupełności wystarczy. Ze stojącej perspektywy na wszystko mam idealny widok. Biorę łyk gęstego płynu. Spoglądam przez półokrągłe okno na Vittorio, znów dostrzegłam jakiś element, którego wcześniej nie widziałam. Boska dziś pogoda, słońce wypełnia całe wnętrze galerii. Małżeństwo obok przy stoliku uśmiecha się do mnie, a ludzie kroczą dzisiaj wolniej. Obowiązki odpłynęły gdzieś daleko, mam swoje 5 minut tylko dla siebie.

mediolan
kawa w mediolanie

 

 

Jakie wrażenia?

Jeżeli udało mi się Ciebie trochę zaczarować, pozwól, że spuentuję po co to wszystko. Do Mediolanu wszedł Starbucks. Wszyscy podnieceni, że sieciówka z modną imienną kawą wchodzi pierwszy raz w historii do włoskiej gry. Więc?

We włoskich żyłach płynie kawa. Dla kogoś, kto przyjeżdża pierwszy raz do Włoch, zamówienie kawy przy barze wydaje się być rzeczą oczywistą do zrobienia, ale czasem bywa i wyzwaniem. Tłumy spieszących się Włochów przy barze, złożenie zamówienia i ogólnie system jaki panuje we włoskich barach może onieśmielać, dlatego często turyści rozglądają się w popłochu za znajomą sieciówką. Tak jest bezpieczniej i dobrze o tym wiemy, bo w innym przypadku nie wiemy co wybrać, trzeba zapytać, odważyć się, otworzyć buzię i powiedzieć coś w innym języku.

Zgiń, gdy stchórzysz. Zobacz ile może Cię ominąć. Wejdź, podejdź do kasy, daj 1 euro i po prostu poproś o un caffè. Świdruj baristę spojrzeniem, aż podejdzie i odbierze Twój rachunek. On wie co ma robić i wie, że jesteś turystą. Wie także, że nie rozumiesz cza-czy, bo nikt za pierwszym razem w tym chaosie filiżanek nie rozumie nic. A gdy już wyląduje przed Tobą Twoje un caffè po prostu ciesz się swoimi najlepszymi 5 minutami.

Dominika
A teraz czas na Ciebie!

To wszystko, co czytasz jest dla Ciebie i z myślą o Tobie!  Spodobało się? Zostaw po sobie ślad:

– w komentarzu, tu na blogu,

– udostępniając i komentując na Facebook’u
Ponadto, spotkasz mnie także na Instagramie, a do bezpośredniego kontaktu zapraszam Cię przez mail: ochmilano@gmail.com

Zapisz

Inne ciekawe wpisy

Brak komentarzy

    Leave a Reply

    Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial